Reklama w internecie Życie...: kwietnia 2016

Polecam

środa, 13 kwietnia 2016

W pogoni za szczęściem

A miałem dziś popracować! W pokoju mieszkania wynajętego na krótkie służbowe wyjazdy...
Wiele godzin spędzanych niemal każdego dnia w pracy powodują, że najpierw wyraźna ścieżka, tak dobrze wydeptana w zaplanowanej przyszłości zaczyna zarastać niechcianym zielskiem. Gubimy własną tak skrupulatnie wytyczaną drogę. Gubimy się w gąszczu współczesności. W odmętach nierealnych, bo początkowo nie naszych pragnień i celów.
Przestajemy marzyć.
Przestajemy wierzyć.
Przestajemy chcieć tego, co było nam tak bardzo bliskie. Co napędzało tak bardzo, że aż chciało się wstać i biec. Biec gdziekolwiek. Byle w znanym nam kierunku... Lecz kiedy tak biegliśmy i biegliśmy ciesząc się samym biegiem zapomnieliśmy po co tak na prawdę biegniemy...
Bieg zaczął być  męczący, a droga coraz bardziej kręta i stroma... Ale biegliśmy dalej, bo tyle pamiętaliśmy z czasu, kiedy zaczęliśmy biec. Kierunek przestał mieć znaczenie, a cel biegu zatracił się zupełnie. Radość z pokonywanych odcinków drogi przyćmiewało zmęczenie i ból. Z czasem rozczarowani i wycieńczeni biegiem potykaliśmy się i boleśnie przewracaliśmy na pełną wybojów i ostrych krawędzi, brudną drogę. Im bardziej byliśmy zmęczeni tym częściej traciliśmy równowagę i coraz mniejsze kamyki stawały się na trasie naszego życiowego maratonu przeszkodą nie do pokonania . Na trasie do zapomnianego celu. Na trasie do marzeń i radości...

Jedni gonią za nowym, lepszym samochodem, mieszkaniem, domem. Inni za komputerem, smartfonem czy inną zabawką, którą tak bardzo chcemy mieć. Bez której tak bardzo ciężko jest się nam obyć.
Dziś wychodząc z domu większe przerażenie Wywołuje w nas brak w kieszeni smartfona, naszego centrum dowodzenia światem, naszego okna na lepszy byt, pełen kolorów i setek znajomych, z którym chętnie dzielimy się każdą ciekawą chwilą "życia", każdym wartym pochwalenia się wydarzeniem. Majtamy po ekranach dotykowych bo tyle się TAM dzieje...

TAM się tyle dzieje...

Ależ jestem hipokrytą!


Zagubienie

Niby siedzę...
Niby w domu...

W sumie ani nie siedzę, ani nie w domu...

Tam DOM twój, gdzie rodzina Twoja - mówią...

Bzdura jakaś myślę sobie. Wszystkie te wyniosłe hasła, te slogany, które napłynęły wraz z napływem dobrodziejstw współczesnego świata są pustym zwrotem popełnionym w emocjonalnym uniesieniu lub w przypływie nagłej tęsknoty.

Próbując nadążyć za rozpędzonym światem zmieniamy miejsca zamieszkania jakże częściej niż wcześniejsze pokolenia. Jakże chętniej gonimy za własnym miejscem. Za wolnością, samodzielnością, za byciem dorosłym sobą.
Zwykle zaczyna się od szkoły. od studiów, które powodują, że z początku chętnie korzystamy z dobrodziejstwa odcięcia prawdziwej pępowiny. Oddalamy się od tego pierwszego domu, którego byliśmy częścią. Nie twórcami lecz częścią. Ważnym elementem.
Bywa, że zachłyśnięcie pozorną wolnością napawa tęsknotą za starym domem. Za rodzicami, rodzeństwem i światem, który zostawiliśmy dość chętnie.

Czasem jednak dom przestaje być naszym domem i staje się miejscem do którego wracamy bywa, że coraz rzadziej. Inne miejsce i inni dotychczas obcy ludzie zaczynają wspólnie z nami budować nowy dom. Nasz DOM. Dom, który będzie domem dla tych, co porzucą go na poczet budowy kolejnego nowego domu. Ich domu.

Niczym ptak z gniazda - wyfruwamy. Najpierw na próbne, krótkie loty... Bo dopiero uczymy się latać. Dopiero rozpościeramy skrzydła. Próbujemy. Testujemy. Urywamy się by później zapuszczać się dalej i dalej. Aż w końcu znajdujemy miejsce na własne gniazdo. Własny DOM.

I czy tylko wszędzie dobrze ale w domu najlepiej?
Pewnie tak