Reklama w internecie Życie...: 2016

Polecam

niedziela, 1 maja 2016

O zazdrości

To zaskakujące jak często i jak bardzo potrafimy zazdrościć. Jest to jedno z najczęściej występujących uczuć, którego doświadczamy z różnym natężeniem niemal każdego dnia. 
Bez względu na poziom spełnienia zdarza nam się myśleć o tym, jak inni mają dobrze w aspektach, których nam zdaje się brakować. 
Nie mam na myśli chorobliwej zazdrości o osobę, jej względy czy uczucia ale o zazdrość stylu życia, czy posiadania.
I tak na przykład...
Jesteś młodą osobą. Uczysz się ale pewną część wolnego czasu spędzasz na rozrywce. Może grasz w gry, spotykasz się ze znajomymi, imprezujesz. Jednak czasem, gdzieś po drodze, patrząc na starszą od siebie osobę jadącą przyzwoitym samochodem, dobrze ubraną, wyglądającą na spełnioną i zrealizowaną myślisz sobie... 
Kurcze... Musi dobrze zarabiać - chciałbym tak! Pewnie może sobie pozwolić na wszystko co chce. Pewnie spędza każdego roku super wakacje w jakimś egzotycznym miejscu. Ciekawe co robi, czym się zajmuje - "też tak chcę".


Jesteś w kwiecie wieku. Pracujesz, zarabiasz, stać Cię na wiele ale pewnego razu mijasz grupę młodych ludzi, którzy wyglądają na przełom szkoły średniej i studiów. Patrzycie na siebie i myślisz... 
Kurcze... ale świetnie się bawią! Podoba Ci się ich beztroska i jakby życie chwilą. Zastanawiasz się, kiedy Tobie ostatnio zdarzyła się taka okazja do zabawy w gronie serdecznych przyjaciół. Kiedy myślałeś tylko o tym co tu i teraz. 
Nie... 
Ty nauczony, wytrenowany patrzysz kilka dni, a nawet lat do przodu. Wybierasz co wydaje się lepsze dla Ciebie, Twojej rodziny czy firmy i często rezygnujesz z przyjemności licząc na to, że kiedyś przyjdzie czas na zasłużony odpoczynek, na zabawę, rodzinę i przyjaciół.
Przez tą krótką chwilę zazdrościsz młodszym, być może odpowiednikom siebie samego sprzed lat tego czego właśnie doświadczają a tobie tak brakuje. Często jednak w tym samym momencie, ktoś inny zazdrości Tobie.
Normalka... 
Innym razem zupełnie inna osoba - powiedzmy samotna - przeżywa gehennę oglądając fotografie znajomych przedstawiające pary w objęciach swoich bliskich. Ich uśmiechy, pocałunki i trzymanie się za ręce, ich pozorne szczęście wywołuje u niej smutek, tęsknotę i zazdrość. W poszukiwaniu pocieszenia i być może z nadzieją znalezienia tej jedynej, należnej jej osoby - spędza wieczory w knajpach, pubach i dyskotekach. Czasem z koleżankami i ich chłopakami, narzeczonymi i mężami - czując się czasem jak dziwak i piąte koło u wozu.
Jednak czasem i spełniona w związku osoba zdarzy się, że zatęskni za samotnością. Chcąc pobyć czasem w odosobnieniu z zazdrością patrzy na singla zupełnie nieświadoma jego własnych rozterek.
I tak właśnie bez mała każdego dnia, oglądając zachowania ludzi zdarzy nam się zamarzyć za innym niż nasze życiem. Za chwilą ucieczki, zamiany miejscami. 
Co jednak gdybyśmy tak znaleźli się w ich skórze? Czego wtedy byśmy zapragnęli? Czego i komu będziemy zazdrościć? Czy zatęsknimy za naszym dotychczasowym życiem, które dość łatwo "przehandlowaliśmy" za odrobinę odmienności, za chęć bycia kimś innym - nie zdając sobie sprawy z rozterek, pragnień i zazdrości tych "innych"? 
Lecz pomimo świadomości utopii warto czasem zobaczyć to czego inni nam zazdroszczą, czego pragną, a co sami już mamy.
Cieszmy się i doceniajmy to co jest i co już mamy. Pomagajmy innym osiągać ich cele dzieląc się doświadczeniami.
Niech nasza zazdrość i chwile zwątpienia nie przysłonią radości z doświadczania efektów własnych osiągnięć.

środa, 13 kwietnia 2016

W pogoni za szczęściem

A miałem dziś popracować! W pokoju mieszkania wynajętego na krótkie służbowe wyjazdy...
Wiele godzin spędzanych niemal każdego dnia w pracy powodują, że najpierw wyraźna ścieżka, tak dobrze wydeptana w zaplanowanej przyszłości zaczyna zarastać niechcianym zielskiem. Gubimy własną tak skrupulatnie wytyczaną drogę. Gubimy się w gąszczu współczesności. W odmętach nierealnych, bo początkowo nie naszych pragnień i celów.
Przestajemy marzyć.
Przestajemy wierzyć.
Przestajemy chcieć tego, co było nam tak bardzo bliskie. Co napędzało tak bardzo, że aż chciało się wstać i biec. Biec gdziekolwiek. Byle w znanym nam kierunku... Lecz kiedy tak biegliśmy i biegliśmy ciesząc się samym biegiem zapomnieliśmy po co tak na prawdę biegniemy...
Bieg zaczął być  męczący, a droga coraz bardziej kręta i stroma... Ale biegliśmy dalej, bo tyle pamiętaliśmy z czasu, kiedy zaczęliśmy biec. Kierunek przestał mieć znaczenie, a cel biegu zatracił się zupełnie. Radość z pokonywanych odcinków drogi przyćmiewało zmęczenie i ból. Z czasem rozczarowani i wycieńczeni biegiem potykaliśmy się i boleśnie przewracaliśmy na pełną wybojów i ostrych krawędzi, brudną drogę. Im bardziej byliśmy zmęczeni tym częściej traciliśmy równowagę i coraz mniejsze kamyki stawały się na trasie naszego życiowego maratonu przeszkodą nie do pokonania . Na trasie do zapomnianego celu. Na trasie do marzeń i radości...

Jedni gonią za nowym, lepszym samochodem, mieszkaniem, domem. Inni za komputerem, smartfonem czy inną zabawką, którą tak bardzo chcemy mieć. Bez której tak bardzo ciężko jest się nam obyć.
Dziś wychodząc z domu większe przerażenie Wywołuje w nas brak w kieszeni smartfona, naszego centrum dowodzenia światem, naszego okna na lepszy byt, pełen kolorów i setek znajomych, z którym chętnie dzielimy się każdą ciekawą chwilą "życia", każdym wartym pochwalenia się wydarzeniem. Majtamy po ekranach dotykowych bo tyle się TAM dzieje...

TAM się tyle dzieje...

Ależ jestem hipokrytą!


Zagubienie

Niby siedzę...
Niby w domu...

W sumie ani nie siedzę, ani nie w domu...

Tam DOM twój, gdzie rodzina Twoja - mówią...

Bzdura jakaś myślę sobie. Wszystkie te wyniosłe hasła, te slogany, które napłynęły wraz z napływem dobrodziejstw współczesnego świata są pustym zwrotem popełnionym w emocjonalnym uniesieniu lub w przypływie nagłej tęsknoty.

Próbując nadążyć za rozpędzonym światem zmieniamy miejsca zamieszkania jakże częściej niż wcześniejsze pokolenia. Jakże chętniej gonimy za własnym miejscem. Za wolnością, samodzielnością, za byciem dorosłym sobą.
Zwykle zaczyna się od szkoły. od studiów, które powodują, że z początku chętnie korzystamy z dobrodziejstwa odcięcia prawdziwej pępowiny. Oddalamy się od tego pierwszego domu, którego byliśmy częścią. Nie twórcami lecz częścią. Ważnym elementem.
Bywa, że zachłyśnięcie pozorną wolnością napawa tęsknotą za starym domem. Za rodzicami, rodzeństwem i światem, który zostawiliśmy dość chętnie.

Czasem jednak dom przestaje być naszym domem i staje się miejscem do którego wracamy bywa, że coraz rzadziej. Inne miejsce i inni dotychczas obcy ludzie zaczynają wspólnie z nami budować nowy dom. Nasz DOM. Dom, który będzie domem dla tych, co porzucą go na poczet budowy kolejnego nowego domu. Ich domu.

Niczym ptak z gniazda - wyfruwamy. Najpierw na próbne, krótkie loty... Bo dopiero uczymy się latać. Dopiero rozpościeramy skrzydła. Próbujemy. Testujemy. Urywamy się by później zapuszczać się dalej i dalej. Aż w końcu znajdujemy miejsce na własne gniazdo. Własny DOM.

I czy tylko wszędzie dobrze ale w domu najlepiej?
Pewnie tak