Kilka dni temu zdałem sobie sprawę z tego, jak ważna jest
wyobraźnia i jak bardzo łatwo w dzisiejszych czasach i dorosłym życiu pozbawić
się tej wspaniałej zdolności.
Dziś mało kto ma czas dla siebie – wyłącznie dla siebie, kiedy
to może zafundować choćby kilkanaście, kilkadziesiąt minut na swobodny relaks,
który uwolni nas od umysłowych zmagań codzienności. Nie chodzi o czas, kiedy w
spokoju możesz pomyśleć, ale w spokoju NIE myśleć, a wyobrażać sobie!
Dotarło to do mnie podczas kilkunastu ostatnich minut Jogi,
które jak się zastanowić zwyczajnie marnowałem. Marnowałem, bo zamiast w całości
oddać się relaksacji, czemu ma sprzyjać savasana zwyczajnie planowałem, albo
podsumowywałem dzień. Były w tym czasie krótkie momenty, kiedy faktycznie
miałem wrażenie wielkiego relaksu, odprężenia ale wtedy oczy wyobraźni zwrócone
były w kierunku wyimaginowanych obrazów.
Zgaszone światło, kojąca uszy muzyka i nic więcej… W tym
czasie powinienem się relaksować, a zamiast tego myślę jak minął dzień, co się
wydarzyło, co mogło… Marnuję czas, którego i tak już sporo zmarnowałem. Zmuszam
się do relaksu – to znaczy zmuszam, by przestać myśleć, a zacząć czerpać przyjemność
z danego mi czasu.
Muzyka to podstawa. Muzyka, a może dźwięki w niej zaszyte
pomagają wprowadzić umysł w cykl fantazji, co znacznie ułatwia relaksację.
Udało się!
Dźwięk podpowiada wyobraźni, że wchodzę do pięknego
japońskiego ogrodu, w którym kwitnie drzewo wiśni. Piękne, różowe i białe
płatki kwiatów delikatnie podnosi wiatr, który czuję na swojej twarzy. Niskie,
charakterystyczne zabudowanie otacza żwirowy krużganek, pod koniec którego rośnie
idealne drzewo. Jestem tam. Zdaję sobie z tego sprawę i uśmiecham się, kiedy
dociera do mnie świadomość wyraźnego, odczuwalnego odprężenia. Niemal czuję
zapach kwiatów… Czas wracać. Ruszam stopami, dłońmi, przeciągam się, otwieram
oczy i powoli siadam. Koniec relaksu, a zaczynałem się wciągać…
Przypomniał mi się inny „seans”, kiedy chcąc odnaleźć spokój
po całym dniu pracy, wielu godzinach przed komputerem chętnie zamknąłem zmęczone
oczy słuchając odgłosów fal czeszących piach morskiej plaży. Chwilę trwało zanim wyciszyłem się na tyle, że mogłem zbliżyć się bosymi stopami do utwardzonego wilgocią piachu. Słyszałem tylko szum. Żadne inne odgłosy nie zakłócały regularności szumiących fal, syczącej morskiej piany. Nic. Żadnych rozmów, ptaków. Żadnych mechanicznych odgłosów, do których tak bardzo przywykły moje uszy. Podchodzę bliżej i czuję wyraźnie zimno wody, która obmywa mikre ziarnka piachu przyklejone do stóp. Zaskoczony chłodem powoli wycofuję się i próbuję rozejrzeć w około ciekaw otaczającego mnie pejzażu. Dziwię się. Spodziewałem się - nie wiem dlaczego - palm i egzotycznej roślinności, a widzę omszałe kamienie, ostre skarpy i rozległe zielone, zimne łąki. Ponownie czas na powrót. ruszam stopami, dłońmi. Przeciągam się i siadam. Na dziś koniec relaksu.
Można się uzależnić...
Jeśli mocno chcesz i skupisz się na tym krótkim czasie dla siebie to jesteś w stanie wiele zyskać.
Ja czekam na kolejny czas, kiedy z większym zaangażowaniem uruchomię pokłady wyobraźni i uzyskam fantazje błogich krajobrazów kojąco wpływających na łaknącą ich moją głowę.
Można się uzależnić...
Jeśli mocno chcesz i skupisz się na tym krótkim czasie dla siebie to jesteś w stanie wiele zyskać.
Ja czekam na kolejny czas, kiedy z większym zaangażowaniem uruchomię pokłady wyobraźni i uzyskam fantazje błogich krajobrazów kojąco wpływających na łaknącą ich moją głowę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz