Mało jest tak na prawdę zespołów, do których twórczości wracam tak często, jak do Comy.
Najdziwniejsze jest to, że kilkanaście lat temu nie przepadałem za polskimi zespołami grającymi coś w rodzaju rock'a. Do dziś nie przepadam za sepleniącym Muńkiem, Kukizem, czy Lady Pank. Na szczęście nasze zespoły ewaluowały i dziś coraz więcej jest kapel z dobrym pomysłem na muzykę, posiadających dobry wokal i ciekawe teksty, ale i tak dla mnie do wszystko druga liga i do Comy pozostają im lata świetlne.
Genialne teksty - to nawet nie teksty, to poezja w świetnej rockowej oprawie, charyzma Roguckiego i aranżacje muzyczne dają na końcu fantastyczne wrażenia z odbioru ich twórczości.
Słuchałem ich wielokrotnie i długo w samochodzie, słucham w radio, ale najczęściej słucham na słuchawkach. To daje mi całkowitą izolację i możliwość skupienia się na tekstach, które za każdym razem wywołują dreszcz i do gardła ciśnie się "śpiew", którego czasem nie jestem w stanie powstrzymać.
Przyznam, że długotrwałe, nieprzerwane słuchanie ich płyt może powodować stany zbliżone do depresyjnych, dlatego warto odpoczywać, zmieniać, urozmaicać słuchaną muzykę. Z resztą... Kto jest w stanie słuchać jednego zespołu non stop w długiej perspektywie czasu?
To wszystko uzupełniają wrażenia z koncertów na których byłem i czym też po krótce chciałbym się podzielić, bo to bardzo fajne wspomnienia, a przy okazji chciałbym gorąco podziękować osobom dzięki którym tam byłem i z którymi tam byłem :)
Pierwszy koncert na którym byłem odbył się w Górnośląskim Centrum Kultury w Katowicach. To spora sala z wieloma rzędami krzeseł, przystosowana do projekcji kina niszowego i spektakli teatralnych. Był to koncert z trasy "Coma Symfonicznie". Jak zwykle genialna muzyka i teksty. Szkoda tylko, że na siedząco. Miałem kilka razy dużą ochotę podnieść się z miejsca i zacząć skakać, kiwać głową w rytm muzyki i z pewnością nie byłbym sam, jednak do niczego podobnego nie doszło. Było wszystko co powinno być na takim koncercie - było głośno, były światła, były ręce w górze i tylko te krzesła... Rogucki już pod koniec koncertu tracił głos i chrypiał, ale sala pełna była jego fanów, więc każdy był to chyba w stanie zrozumieć - to w końcu koncert a nie nagrania studyjne ;) Wtedy to było fantastyczne doznanie - dziś to najmniej lubiana płyta z wszystkich płyt Comy, ale to moja ocena, bo też nigdy nie przepadałem za wersjami koncertowymi - w ogóle.
Inny kapitalny koncert, na którym byłem odbył się w Gliwickim, nota bene kapitalnym klubie rock'owym Rock'a. Do dość kameralne miejsce, ale klimatem pasuje doskonale do twórczości Comy.
Dość mała scena w jednym z rogów lokalu, całego w kolorze czarnym mieściła się tuż obok miejsca, gdzie na co dzień gra "DJ". Dzięki temu mogłem być na wyciągnięcie ręki z Rogucem, skakać, machać rękami, poddawać się fali, jaką była cała publiczność zebrana w klubie. Bardzo szybko dźwięki wypełniły najdalsze zakątki klubu, a wszyscy zebrani oddając skumulowaną w sobie energię podnosili temperaturę tam, gdzie zwykle nie jest wcale ciepło - Rock'a mieści się w piwnicy przy Gliwickim rynku. Dawno się tak nie wybawiłem w kapitalnej atmosferze i świetnym towarzystwie czas leci tak szybko...
Nie chciałbym, abyście to co teraz napiszę traktowali, jako reklamę, a bardziej wskazówkę, czy nawet radę...
Jeśli lubicie rock, rock'n'roll, metal i podobne klimaty w kapitalnej piwnicznej atmosferze, kameralne koncerty nie małych gwiazd takiej muzyki to gorąco polecam. Sam już dość dawno nie odwiedzałem tego klubu, ale myślę, że w najbliższych tygodniach się tam pojawię, by spędzić sobotni wieczór w opisywanej powyżej, kapitalnej atmosferze przy głośnej i świetnie dobranej muzyce!
A tutaj dla zainteresowanych www.facebook.com/rockaclub
Polecam równiez "Lao Che"-teksty są nieziemskie,klimat inny od "Comy",ale równie wysoki poziom.
OdpowiedzUsuńZnam... Niezbyt dobrze jeszcze, ale "hydropiekłowstąpienie" jest kapitalne...
OdpowiedzUsuńja też polecam lao...:)
Usuńkażda płyta jest czymś innym , ale rewelacyjna pod każdym względem
warto posłuchać hydro w wersji z woodstocku...to dopiero ...:) mój ptysiu miętowy....:))))
a koncert ...niezapomniane wrażenie....
również polecam huberta solo....
jeśli lubisz comę i roguca z pewnością się spodoba ....choć solówka spiętego jest dość dziwna , warto się wsłuchać w teksty antyszantów i w cały klimat...a kameralny koncert ...bezcenne przeżycie :)
pozdrawiam
świetnie piszesz :)
Cała płyta GOSPEL jest genialna...
OdpowiedzUsuń